haftowanie nęciło mnie od dłuższego czasu, jednakże zależało mi by krzyżykową przygodę zacząć od czegoś niewielkiego i względnie łatwego. Ostatecznie postanowiłam spróbować swoich sił na kanwie plastikowej, haftując świąteczne motywy. Pierwsze kroki zakończyły się totalną rozpaczą - wykonałam sporą cześć zimowego okienka po czym dopatrzyłam się poważnego błędu przy liczeniu krzyżyków. Niemalże cała praca kwalifikowała się do sprucia. Postanowiłam póki co ją zostawić (a nuż, widelec cudownie się naprawi;) ) a pochylić się nad kolorowymi kaczuszkami.
Plątanina kolorowych nitek wygląda przyjaźniej niż biel, czerń, brąz i odcienie granatu. :) Jak widać po robótce, spędzimy ze sobą jeszcze wiele chwil. Jestem więcej niż pewna, że skończyłabym ją już dawno, gdybym stosowała metodę małych kroczków. Te kilkanaście krzyżyków dziennie tylko w jednym kolorze szybciej zbliżyłoby mnie do celu niż wykonanie większej części raz na jakiś czas. Mam nad czym popracować. :)
Poprzednim razem wspominałam, że do moich kątów powoli i nieśmiało wprowadza się wiosna. Owszem, wprowadza się ale guzik prawda, że w taki sposób. :) Napiszę więcej - bardzo agresywnie. Hiacynt przeszedł sam siebie, ponieważ z trzech cebul wyrosło dwanaście (!) kwiatostanów. Jeszcze nie wszystkie pąki zakwitły ale zapach jest tak ekstremalnie intensywny, że zmuszona jestem na noc wynosić go w inne miejsce. :)
Pozdrawiam serdecznie,
Karolina
Ja już dawno mam ochotę na plastikowa kanwę.
OdpowiedzUsuńSpróbuj! Sama świadomie wybrałam plastikową, bo na pewno jest łatwiejsza w obsłudze. :)
Usuń