niedziela, 23 września 2018

Sama słodycz - box chrzcielny dla dziewczynki

Witajcie Moi Drodzy,

Chrzest Święty Marceliny. Box, zgodnie z prośbą, cały w różu. :)
Niezmiennie Laserowe Love - kolekcja Emma & Billy oraz Pink and Blue Joy.


Moja kolekcja dziurkaczy nie jest zbyt duża, jednakże największym faworytem jest narożnikowy. Zaokrąglone brzegi wyglądają estetycznie, a ich poddatność na uszkodzenia spada niemalże
do zera. :) A Wy macie jakieś ulubione narzędzie pracy? :) Miłej niedzieli życzę!

Pozdrawiam serdecznie,

Karolina

poniedziałek, 17 września 2018

Exploding boxy - zbiorczo :) / jakieś candy? :)

Witajcie Moi Drodzy,

Na blogu pojawiły się lekkie zaległości w prezentacji pudełeczek. Przejdę odrazu do rzeczy. :)

Chrzest Święty Kacpra - papiery Pink and Blue Joy - Laserowe Love



Chrzest Święty Szymona - papiery Vintage Baby Boy - Laserowe Love

Roczek Alberta - papiery Pink and Blue Joy oraz Emma & Billy - Laserove Love

Ślub Marty i Mariusza - papiery Be With Me - Laserowe Love :)

Na pewno zauważyliscie, że pracuję od dłuższego czasu niemalże wyłącznie na elementach
z Laserowe Love. Jestem zachwycona wzorami papierów, jakością i dokładnością wykonania tekturek oraz szybką dostawą. Dodatkowym smaczkiem są gratisy dołożone do każdego zamówienia, w podziękowaniu za jego złożenie. :) Wąskie paski innych papierów, bazy do kartek, jak również same tekturki - m.in. rameczka wokół jedynki na pudełku dla Alberta,
była właśnie takim gratisem. :)

Obecnie nastąpił przełom i pracuję nad pudełkiem dla dziewczynki. :) Będzie słodko, cukierkowo. :) W następnej kolejności, po raz pierwszy od chrztu Ignasia Gabriela, wykonam pudełko od siebie (!) na ślub. Przekonałam się na własnej skórze, że jest mnóstwo prawdy w stwierdzeniu "szewc bez butów chodzi". :) :)

Zdradzę również, że marzą się mi juz motywy świąteczne - płatki śniegu, gile, choinki i pingwiny w zimowych kubrakach. :) Czas się coraz mocniej kurczy, a przecież dopiero co witaliśmy 2018! Jeżeli wystarczy sił i czasu między codziennymi sprawami, tworzeniem i pisaniem
o podróżach, z okazji nadchodzących świąt pojawi się jakieś candy (ktoś jeszcze pamieta
tę zabawę? :) ). 

Pozdrawiam serdecznie!

Karolina

Podwójna perspektywa - Wałbrzych cz III

Witajcie Moi Drodzy,

w ostatnim poście poświęconemu miastu, przyjrzę się mu bezpośrednio, zarówno z poziomu gruntu, jak i bardziej z góry. :)

Naszym pierwszym punktem po przyjeździe i krótkim odpoczynku był miejski park, położony
na trzech wzniesieniach, w samym sercu Wałbrzycha. Być może jeszcze niewiele w życiu widziałam, jednakże nie przypominam sobie żadnego innego polskiego miasta, w którego centrum moża znaleźć górskie schronisko. :) Mowa o PTTK Harcówka na Wzgórzu Schillera,
z której roztacza się przepiękna panorama Śródmieścia. Dobra wiadomość - przedwczoraj nastąpiło uroczyste otwarcie po kilkumiesięcznym remoncie (my byliśmy na początku sierpnia :)).
Przyszli goście schroniska będą teraz mogli, poza kontemplowaniem widoku, posilić się,
a w przyszłości również przenocować. :)

Po przeciwległej stronie znajduje się punkt widokowy na najwyższym Wzgórzu Parkowym.
Z jego szczytu możemy podziwiać Stary Zdrój. Widok nie jest już tak efektowny, niemniej jednak warto zrobić podejście. :) Sam park jest rozległy, brukowane ścieżki przecinają się
z typowo leśnymi. Poza własnymi nogami czy rowerem, można zabrać rakiety tenisowe, szachy/warcaby... :) Bardzo miło wspominam kamieniołom - akurat byliśmy zupełnie sami
i cisza jak makiem zasiał, poza okazjonalnym stukaniem dzięcioła. :) Niech nie zrazi tabliczka
z ostrzeżeniem - spaceruje się po wyznaczonej ścieżce, zorganizowane są również miejsca
do przycupnięcia. :)

panorama Śródmieścia z Harcówki (jeszcze w trakcie remontu)

widok na dzielnicę Stary Zdrój z Góry Parkowej

kamieniołom oraz aleja ciągnąca się wzdłuż dawnego toru saneczkowego

Opowieść o mieście zaczęłam od górniczej przeszłości. Wspominałam również o tym, że otwiera się stopniowo na turystów. Nie mam punktu odniesienia, by porównać stare z nowym, ponieważ to była moja pierwsza wizyta. Widziałam jednak, że rzeczywiście miasto w siebie inwestuje. Reprezentacyjny Plac Magistracki z unikalnym ratuszem, Rynek, piękna Kolegiata NMPB oraz Świętych Aniołów Stróżów to wizytówki Wałbrzycha. Zwróciliśmy uwagę, że wieczorami
są to jednak miejsca ciche, wyludnione, tak zupełnie odmienne na tle innych dużych miast.
Biorąc pod uwagę, że Wałbrzych jest drugim co do wielkości miastem Dolnego Śląska, rzuca się
to w oczy jeszcze bardziej. Pokładam szczerą nadzieję, że w przyszłości ten stan rzeczy ulegnie zmianie. :)

drzwi oraz okiennice wypatrzone na ul. Szmidta - takich klimatycznych widoczków było naprawdę sporo :) ; Kolegiata NMPB oraz Św. Aniołów Stróżów; fontanna na rynku

Plac Magistracki w trzech odsłonach - ratusz piękną architekturą dorównuje niejednemu zamkowi
Pobyt w Wałbrzychu nie byłby kompletny bez podejścia na Chełmiec, bardzo charakterystyczny
ze względu na kształt element krajobrazu. :) Z powodu błędnych pomiarów w przeszłości, niesłusznie zaliczany do Korony Gór Polski. Tytuł ten należy się górze Borowa, jednakże rzeczywistość swoją drogą, tradycja swoją. :) Wędrowaliśmy początkowo żółtym szlakiem,
który wychodził bezpośrednio z miasta, mniej więcej w połowie zmieniając na niebieski, ponieważ robiło się coraz bardziej stromo, dodatkowo 30 st C nie ułatwiało wędrówki.
Na wspomnienie leje mi się pot po plecach. :) Dotarcie na miejsce zajęło nam ok 2 godz.
Na samej górze można spokojnie wyciagnąć się na trawie, schować w altance, a nawet napalić ognisko. Niestety guzik widać, ponieważ szczyt porasta las, a wieża widokowa okazało się,
że jest czynna tylko w weekendy. ;) Na szczęście w trakcie marszu udało się zobaczyć co nieco. :)

no to w drogę! - żółtym szlakiem z dzielnicy Biały Kamień


przypuszczam, że w oddali widać najwyższy szczyt Karkonoszy - Śnieżkę :)

już na miejscu - krzyż milenijny oraz pamiątkowe selfi ;)
Wraz z końcem wspinaczki, nasza wyprawa po Wałbrzychu dobiegła końca. :) Zastanawiam się intensywnie, gdzie zabrać Was następnym razem. :) Generalnie bardzo bym chciała, by cykl
"Komu w drogę..." był w miarę regularny, np. by posty pojawiały się w określony dzień tygodnia. Nie wiem jednak, co wyniknie z tego w praktyce. Czas zweryfikuje. :)

Pozdrawiam serdecznie,

Karolina

poniedziałek, 3 września 2018

Zdjęcia kuchmistrza, perły Stokrotki i książe na (nie swoich) włościach - Wałbrzych cz II

Witajcie Moi Drodzy,

wyobraźcie sobie przepięknie położony zamek, wśród morza zieleni, na szczycie skalnego cyplu, którego wysokość liczona od podstawy w głębi ziemi mogłaby zawstydzić sam Mount Everest. Zamek, na który w szczytownym momencie panowania rodu Hochbergów mieszkało trzystu służących i dwustu ogrodników, na którym do dyspozycji właścicieli było ponad czterysta pomieszczeń. Zamek, który podczas II wojny światowej został zdewastowany, ponieważ miał pełnić funkcję naziemnej kwatery Adolfa Hitlera. Dorzućmy do tego tajemnicze podziemia, legendarny, prawie 7 m naszyjnik z pereł, który miał przynieść jego właścicielce - księżnej Daisy - liczne nieszczęścia oraz zdjęcia nadwornego kucharza Hochbergów - zapalonego fotorafa-amatora, które zostały odnalezione przez jego wnuczkę w Kanadzie. Burzliwa historia, pobudzajace wyobraźnię legendy w iście bajkowym otoczeniu - witajcie na zamku Książ! :)


Przed przyjazdem ostrzegano nas, że zamkowe wnętrza mogą rozczarować. Rzeczywiście,
w trakcie wojennej zawieruchy, Książ został zniszczony i splądrowany. Gdzieniegdzie na ścianach pozostał goły tynk, który został zasłonięty w trakcie prac remontowych specjalnie zaprojektowanymi tkaninami. Dzieła sztuki również bardzo powoli wracają na swoje dawne miejsce. Mimo wszystko warto zajrzeć do środka, koniecznie z przewodnikiem! Magię tego typu miejsc budują przede wszystkim opowieści. Wszystko wtedy wkoło ożywa i nabiera kolorów. :) Dodatkowo tylko grupą mogliśmy zobaczyć fragment udostępnionych podziemi (wartownię
i niedokończoną klatkę schodową) oraz piwnicę, która mieści się (uwaga!) na pierwszym piętrze. :) Po zakończonym zwiedzaniu postanowiliśmy się przejść jeszcze raz, na własną rękę - jednogłośnie stwierdziliśmy, że nie warto. Różnica między biletem z przewodnikiem
i bez przewodnika to tylko 4 zł - wybór zostawiam Czytelnikom. :)

Choć rezprezentacyjnych sal jest niewiele, robią ogromne wrażenie swoim bogatym wystrojem. Największe - Sala Maksymiliana, która w przeszłości pełniła funkcję salonu dla familii Hochbergów. :) Część pomieszczeń zaadaptowana zostana na drobne galerie ze sztuką współczesną, sklepiki z pamiątkami i antykami oraz zamkową kawiarenkę. :)
No dobrze, a co z pozostałymi, skoro jest ich ponoć ponad 400? Słynne V piętro, na którym mieszkała służba, jest dostępne wyłącznie w ramach nocnego zwiedzania. To jeden z powodów, dla którego chcemy jeszcze wrócić na Książ - podobno jest ekscytująco i bardzo strasznie! :)
Jak uda się plan zrealizować, (a przede wszystkim przeżyć) to na pewno o tym napiszę. :)

Salon Zielony; na pozostałych Sala Maksymiliana

Na początku wspomniałam o odnalezionych fotografiach. To bardzo ciekawa historia!
Louis Hardouin był nie tylko kucharzem, ale również pasjonatem fotografii. Jego spuścizna to półtora tysiąca zdjęć, które zostały odnalezione przez jego wnuczkę w Kanadzie. Część została udostępniona w formie wystawy "Książ od kuchni". Tytuł wystawy doskonale odzwierciedla to,
co można na niej obejrzeć - życie codzienne zarówno państwa jak i służby. Autentyczne, czasem zabawne, o różnych porach roku. :) Wagę znaleziska sądzę, że podkreśli fakt, iż na podstawie zebranej wiedzy 5-go października odbędzie się kolacja degustacyjna ze smakami prosto z dawnej kuchni Hochbergów. :) Jeżeli trafią one do współczesnych podniebień, to doskonały pomysł na rozwój lokalnej gastronomii i promocję całego obiektu. :)

Prawie 7 m perłowy naszyjnik do dzisiaj pobudza wyobraźnię poszukiwaczy skarbów. Według legendy, biżuteria została przeklęta przez młodego poławiacza tuż przed jego śmiercią
w odmętach Morza Czerwonego. Faktyczne pochodzenie klejnotów najprawdopodobniej było bardzo prozaiczne, jednakże w każdej tego typu opowieści tkwi ziarno prawdy. Życie księżnej Daisy von Pless - najjaśniejszej gwiazdy wśród kobiet swojej epoki - rzeczywiście naznaczone było wieloma cierpieniami. Śmierć dziecka, rozwód, postępujące stwardnienie rozsiane i ostatecznie śmierć w odosobnieniu. Istnieją mocne przypuszczenia, co do tego, gdzie mogą znajdować się jej słynne perły. Niestety szczątków samej księżnej najprawdopodobniej nigdy nie uda się odnaleźć. Jej grób był przenoszony, a w wyniku zmian urbinistycznych Wałbrzycha, najpewniej spoczywa pod główną trasą wylotową z miasta...

księżna von Pless w sznurze pereł  - prawdopodobnie jej najbardziej rozpoznawalny wizerunek
Mimo tragizmu historii, tlą się resztki nadziei, iż to jeszcze nie koniec. Częstym gościem na zamku jest ostatni żyjący wnuk księżnej, książe Bolko VI, na stałe mieszkający w Monachium.
Być może posiada informacje, które rzuciłyby nowe światło na poszukiwania mogiły Stokrotki. Tego jednak nikt nie wie.

W dniu, w którym zwiedzaliśmy Książ, Bolko VI przebywał od kilku dni z wizytą. Przewodnik wspomniał, że przy odrobinie szczęścia można się na niego natknąć. Niestety nam się to nie udało. :) Ciekawostką jest to, iż mimo tytułu i każdorazowego podejmowania z honorami, książe nie ma żadnych praw do zamku. Właścicielem Książa jest Miasto Wałbrzych.
Sam Bolko VI zaś ma wyłącznie córkę, dlatego też w przysłości tytuł odziedziczy jego kuzyn.

Czy ktoś dotrwał aż do tego miejsca? Jeżeli tak, to bardzo dziękuję! Na zakończenie parę ujęć
z zamkowych tarasów. :)



Pomimo szybkigo rozrostu treści, mój post nie wyczerpał całości tematu. :) Książ to nie tylko zamek - zachęcam do odkrywania innych ciekawych zakamarków tego miejsca na własną rękę! :) My jeszcze mamy sporo do nadrobienia - kilka godzin z przerwą na obiad to zdecydowanie
za krótko. Czy uda się zorganizować względnie szybki powrót? Czas pokaże. :)

Pozdrawiam serdecznie,

Karolina