poniedziałek, 19 listopada 2018

Pierwsza partia kartek świątecznych :)

Witajcie Moi Drodzy,

Odpakowałam prezenty urodzinowe - niech fruną w świat i ucieszą teraz kogoś innego. :)

Arctic Sweeties Laserowe Love - nigdy nie byłam fanką fioletów, jednakże ta kolekcja jest tak zwyczajnie urocza :)


Winter Fun Laserowe Love - powstała jako pierwsza, dlatego nie ma jeszcze ramki :)


Winter Song Laserowe Love - bliżej natury, kolory ziemi.


Winter Song Laserowe Love i Yuletide Lemoncraft, czyi świateczna klasyka - dzwonki, poisencje, świece... :) Papiery ciężko opalić, a swąd unosi się przez długi czas. Charakteryzowane są jako bezdrzewne i bezkwasowe, być może stąd ta cecha. :)




Wszystkie kartki mają około 13,5 x 13,5 cm. Zajrzyjmy jeszcze do środka. :)

Gdzieś zawieruszyło mi się wnętrze kartki z wróblem. Generalnie było podobne do tego z kartki ze świecami. :)

Pozdrawiam serdecznie,

Karolina

sobota, 3 listopada 2018

Ślubniaki

Witajcie Moi Drodzy,

Kolejne pary zostały wyposażone w pamiątkę pierwszego z najpiękniejszych dni życia.
Możliwość uczestniczenia, nawet cząstkowo, w tak ważnej uroczystości, to ogromny zaszczyt
i przyjemność. :) Odpowiedzialność również, ponieważ każda praca jest moją wizytówką. :)


W obu przypadkach użyłam papierów Be With Me od Laserowe Love. :)

Małgosia i Marek

Basia i Piotr

Powoli przestawiam się na klimaty świąteczne. Suszone pomarańcze, gwiazdki anyżu i cynamon oczekują na opuszczenie ciasnych woreczków. Beermatowe gwiazdki niedługo opadną tam, gdzie im pozwolę. Będzie pięknie i pachnąco. :)

Pozdrawiam serdecznie!

Karolina

środa, 17 października 2018

Obrodziło

Witajcie Moi Drodzy,

Nie jestem pewna czy chęć uszycia materiałowych dyń przyspieszyła działania związane
z generalnymi porządkami w szafie, czy też są one następstwem tychże porządków. :) Korzystając z pięknej aury w miniony weekend i odrobiny spokoju po zabieganym tygodniu, przerobiłam starą sukienkę i dawno zapomniany bezrękawnik na jesienne dekoracje.
Nasza kotka twardo (przede wszystkim śpiąc :) ) dotrzymywała mi w tym czasie towarzystwa. :)


Kolega z pracy stwierdził, że sweterkowe dynie wyglądają bardziej jak czosnek. Trudno się z nim nie zgodzić, jednakże obstawiam dalej przy swojej wersji. :) :)

Pozdrawiam serdecznie,

Karolina

sobota, 13 października 2018

Warsaw Home Expo 2018

Witajcie Moi Drodzy,

zgodnie z obietnicą złożoną na IG, publikuję po raz kolejny relację z międzynarodowych targów wnętrzarskich Warsaw Home Expo. :)

Wydarzenie już na stałe wpisało się w kalendarz imprez odbywających się w nadarzyńskim Ptaku. Jest obecnie jednym z największych tego typu w Polsce i na świecie. Mam ogromne szczęście,
że mieszkam niedaleko - przy trwającym od dwóch lat remoncie trasy katowickiej, przejazd zajmuje mi nieco ponad 30 minut. W przyszłości będzie pewnie nawet o połowę krócej. :)

Uzbrojona w naładowany telefon, dobry humor i wygodne buty (tym razem nie byłam ograniczona czasowo, a pod targi przygotowano aż pięć hal!), wybrałam się na niedzielną wycieczkę. Poprzeczka została postawiona dużo wyżej niż oczekiwałam. Byłam totalnie zachwycona, zarówno organizacją, wyglądem stoisk, jak i różnymi smaczkami, których nie zaobserwowałam w poprzednich latach.

W trakcie targów miałam przyjemność wysłuchać panelu dyskusyjnego, podczas którego eksperci od projektowania użytkowego oraz znani projektanci zastanawiali się, jak w myśleniu o designie nie zgubić człowieka. Punktem wyjścia były słowa Tomka Rygalika "Przedmioty, które wnoszą
do naszego życia tylko nadmiar, bardziej puszą się niż odpowiadają naszym potrzebom, sprawiają, że się gubimy." Pokłosiem powyższych rozważań jest kampania Zaprojektowane
po ludzku
, zaś od dziś firma Amica wraz z Gazetą Wyborczą rozpoczęła konkus o tej tematyce. Zwycięzca otrzyma specjalny znak jakości, będący równocześnie logo całej akcji.



Nie wspominam o tym przypadkowo. Spacerując między stoiskami odniosłam wrażenie,
że organizatorzy słowa pana Rygalika wzięli sobie do serca, że przyłożono ogromną wagę,
by odwiedzający nie doświadczyli nadmiaru. W porównaniu z ubiegłymi edycjami, zauważalny
był szczególny rodzaj porządku. Wiele zdjęć, jakie wykonałam, wygląda jak żywcem wyciętych
z magazynów o projektownaiu wnętrz. Zapewne widzicie to oczami wyobraźni - rozmieszczenie mebli, wykorzystane kolory. Przyznaję, że po powrocie z targów badziej odczuwałam zmęcznie fizyczne niż psychiczne, wynikające z nadmiaru bodźców. Estetyka pierwsza klasa - przykłady poniżej.

Comfort Meble; Moma Studio; Take Me Home; Zieta
Wzorem roku ubiegłego postanowiłam wypunktować to, co szczególnie zwróciło moją uwagę. :) Wyszło subiektywne TOP 10. Kolejność zupełnie przypadkowa. :)

Little Lights (www.littlelights.pl)

Po raz pierwszy ujrzałam prace tej rodzinnej, krakowskiej pracowni na jednej z grup rękodzielniczych. Z marszu pokochałam je całym sercem! Bardzo się ucieszyłam, gdy dowiedziałam się, że Little Lights zawita do Nadarzyna i będę mogła obejrzeć te cuda na żywo. Przepiękne drewniane lampy, których próżno szukać gdzie indziej!

Foonka (www.foonka.store)

Tekstylia o fotorealistycznych nadrukach. Nie trzeba wybierać się w podróż, gdy się chce swobodnie wyciągnąć na alpejskiej łące, plaży lub słomie. Co więcej, jak dobrze poszukacie, znajdziecie małych lokatorów w ich naturalnych środowiskach! :)

Lorens&Lorens (www.lorenslorens.pl)

Biurko Cloud zbudowane z conajmniej trzech heksagonalnych modułów. Wybrane moduły mogą stanowić tajne skrytki, otwierane manualnie za pomocą siłowników lub sterowane specjalnie zaprojektowaną aplikacją z hasłem. :)


MEBS Meble Gdańskie (www.mebs.pl)

Najbardziej unikalny wystawca na targach. Meble i dekoracje ręcznie rzeźbione, wyłącznie
na indywidualne zamówienie. Gratka dla prawdziwych koneserów, którzy są w stanie poczekać
na realizację projektu wiele miesięcy.  Na moje pytanie o zlecenie, który najbardziej zapadło
w pamięć, usłyszałam, iż była to zabudowa kominka z personifikacjami czterech pór roku,
a przedstawione postaci miały mieć twarz zmarłej ukochanej klienta. Wartością dodaną byli panowie, którzy na żywo wykonywali poszczególne etapy projektu - rysunek, snycerstwo oraz malarstwo. Jeszcze na studiach na ASP miałam szansę zajrzeć do środka pracowni renowacji
w Tuszynie oraz spróbować sztuki snycerskiej. Może dlatego pracownia MEBS wywołała we mnie tyle pozytywnych emocji. Muszę kiedyś o tym napisać. :)




dyplom magisterski Ewy Kurowskiej Gotowalnia - meble kobiece z natury; ASP Gdańsk

Pierwsze, na co zwróciłam uwagę, to kształ mebla - zgrabny, lekki, bardzo kobiecy o pięknym naturalnym kolorze. Bardzo podoba mi się oświetlenie lustra, które równomiernie oświetla przeglądającą się w nim osobę, niwelując cienie. Lustro ma jeszcze jedną zaskakującą cechę, zobaczcie na filmie! :)


Szufladki również można dowolnie przekładać. :)

Selsey (www.selsey.pl)

Nie tyle całokształ producenta, co ten jeden konkretny stół - Swing. Co może być innowacyjnego w stole, zapytacie? Zobaczcie, mi szczena opadła do samej ziemi. :) :)


Belldeco (www.belldeco.pl)

Prosty materiał, bogata forma - wiszące lampy z drewnianych koralików z daleka zwracają
na siebie uwagę. :)


Rosenthal (www.rosenthal.pl)

Manufakturę porcelany i dom mody połączyło 25 lat współnych projektów (Rosenthal meets Versace). Jednym z ciekawszych jest wzór sukni, zaprojektowany przez Donatellę Versace dla Jennifer Lopez na ceremonię rozdania nagród Grammy w 2000 r., który pojawił się na kolekcji Jungle.

Fameg (www.fameg.pl)

Radomski producent mebli giętkich przybliżył proces tradycyjnego rzemiosła, zapoczątkowanego w XIX w przez Michaela Thoneta - drewno rozmiękczane jest poprzez gotowanie w parze wodnej, następnie suszone w specjalnych metalowych ramach. :) Filmik jest bardzo krótki (1m 08s ), niestety musiałam podzielić go na dwie części - dla Bloggera całość była "za ciężka".




Koziol (www.koziol-shop.pl)

Naczynia stworzone z materiału na bazie celulozy, przez co są trwałe i w pełni recyklingowalne, niezniszczalne szkło nie-szkło oraz praktyczny design, który pozwala zaoszczędzić miejsce.
Czego chcieć więcej? :) Uprzedzając ewentualne pytania - tak, kieliszek był przeze mnie bity własnoręcznie, jednakże nic się niepożądanego nie wydarzyło. :)

Tym o to sposobem dotarliśmy do końca opowieści o Warsaw Home Expo 2018. :) Przekrój tematyczny jest bardzo szeroki, zdecydowanie każdy może znaleźć coś dla siebie. :)
Znana jest data przyszłorocznych targów - 03-06/10/2019. Zajrzycie? :)

Pozdrawiam serdeczenie!

Karolina

niedziela, 23 września 2018

Sama słodycz - box chrzcielny dla dziewczynki

Witajcie Moi Drodzy,

Chrzest Święty Marceliny. Box, zgodnie z prośbą, cały w różu. :)
Niezmiennie Laserowe Love - kolekcja Emma & Billy oraz Pink and Blue Joy.


Moja kolekcja dziurkaczy nie jest zbyt duża, jednakże największym faworytem jest narożnikowy. Zaokrąglone brzegi wyglądają estetycznie, a ich poddatność na uszkodzenia spada niemalże
do zera. :) A Wy macie jakieś ulubione narzędzie pracy? :) Miłej niedzieli życzę!

Pozdrawiam serdecznie,

Karolina

poniedziałek, 17 września 2018

Exploding boxy - zbiorczo :) / jakieś candy? :)

Witajcie Moi Drodzy,

Na blogu pojawiły się lekkie zaległości w prezentacji pudełeczek. Przejdę odrazu do rzeczy. :)

Chrzest Święty Kacpra - papiery Pink and Blue Joy - Laserowe Love



Chrzest Święty Szymona - papiery Vintage Baby Boy - Laserowe Love

Roczek Alberta - papiery Pink and Blue Joy oraz Emma & Billy - Laserove Love

Ślub Marty i Mariusza - papiery Be With Me - Laserowe Love :)

Na pewno zauważyliscie, że pracuję od dłuższego czasu niemalże wyłącznie na elementach
z Laserowe Love. Jestem zachwycona wzorami papierów, jakością i dokładnością wykonania tekturek oraz szybką dostawą. Dodatkowym smaczkiem są gratisy dołożone do każdego zamówienia, w podziękowaniu za jego złożenie. :) Wąskie paski innych papierów, bazy do kartek, jak również same tekturki - m.in. rameczka wokół jedynki na pudełku dla Alberta,
była właśnie takim gratisem. :)

Obecnie nastąpił przełom i pracuję nad pudełkiem dla dziewczynki. :) Będzie słodko, cukierkowo. :) W następnej kolejności, po raz pierwszy od chrztu Ignasia Gabriela, wykonam pudełko od siebie (!) na ślub. Przekonałam się na własnej skórze, że jest mnóstwo prawdy w stwierdzeniu "szewc bez butów chodzi". :) :)

Zdradzę również, że marzą się mi juz motywy świąteczne - płatki śniegu, gile, choinki i pingwiny w zimowych kubrakach. :) Czas się coraz mocniej kurczy, a przecież dopiero co witaliśmy 2018! Jeżeli wystarczy sił i czasu między codziennymi sprawami, tworzeniem i pisaniem
o podróżach, z okazji nadchodzących świąt pojawi się jakieś candy (ktoś jeszcze pamieta
tę zabawę? :) ). 

Pozdrawiam serdecznie!

Karolina

Podwójna perspektywa - Wałbrzych cz III

Witajcie Moi Drodzy,

w ostatnim poście poświęconemu miastu, przyjrzę się mu bezpośrednio, zarówno z poziomu gruntu, jak i bardziej z góry. :)

Naszym pierwszym punktem po przyjeździe i krótkim odpoczynku był miejski park, położony
na trzech wzniesieniach, w samym sercu Wałbrzycha. Być może jeszcze niewiele w życiu widziałam, jednakże nie przypominam sobie żadnego innego polskiego miasta, w którego centrum moża znaleźć górskie schronisko. :) Mowa o PTTK Harcówka na Wzgórzu Schillera,
z której roztacza się przepiękna panorama Śródmieścia. Dobra wiadomość - przedwczoraj nastąpiło uroczyste otwarcie po kilkumiesięcznym remoncie (my byliśmy na początku sierpnia :)).
Przyszli goście schroniska będą teraz mogli, poza kontemplowaniem widoku, posilić się,
a w przyszłości również przenocować. :)

Po przeciwległej stronie znajduje się punkt widokowy na najwyższym Wzgórzu Parkowym.
Z jego szczytu możemy podziwiać Stary Zdrój. Widok nie jest już tak efektowny, niemniej jednak warto zrobić podejście. :) Sam park jest rozległy, brukowane ścieżki przecinają się
z typowo leśnymi. Poza własnymi nogami czy rowerem, można zabrać rakiety tenisowe, szachy/warcaby... :) Bardzo miło wspominam kamieniołom - akurat byliśmy zupełnie sami
i cisza jak makiem zasiał, poza okazjonalnym stukaniem dzięcioła. :) Niech nie zrazi tabliczka
z ostrzeżeniem - spaceruje się po wyznaczonej ścieżce, zorganizowane są również miejsca
do przycupnięcia. :)

panorama Śródmieścia z Harcówki (jeszcze w trakcie remontu)

widok na dzielnicę Stary Zdrój z Góry Parkowej

kamieniołom oraz aleja ciągnąca się wzdłuż dawnego toru saneczkowego

Opowieść o mieście zaczęłam od górniczej przeszłości. Wspominałam również o tym, że otwiera się stopniowo na turystów. Nie mam punktu odniesienia, by porównać stare z nowym, ponieważ to była moja pierwsza wizyta. Widziałam jednak, że rzeczywiście miasto w siebie inwestuje. Reprezentacyjny Plac Magistracki z unikalnym ratuszem, Rynek, piękna Kolegiata NMPB oraz Świętych Aniołów Stróżów to wizytówki Wałbrzycha. Zwróciliśmy uwagę, że wieczorami
są to jednak miejsca ciche, wyludnione, tak zupełnie odmienne na tle innych dużych miast.
Biorąc pod uwagę, że Wałbrzych jest drugim co do wielkości miastem Dolnego Śląska, rzuca się
to w oczy jeszcze bardziej. Pokładam szczerą nadzieję, że w przyszłości ten stan rzeczy ulegnie zmianie. :)

drzwi oraz okiennice wypatrzone na ul. Szmidta - takich klimatycznych widoczków było naprawdę sporo :) ; Kolegiata NMPB oraz Św. Aniołów Stróżów; fontanna na rynku

Plac Magistracki w trzech odsłonach - ratusz piękną architekturą dorównuje niejednemu zamkowi
Pobyt w Wałbrzychu nie byłby kompletny bez podejścia na Chełmiec, bardzo charakterystyczny
ze względu na kształt element krajobrazu. :) Z powodu błędnych pomiarów w przeszłości, niesłusznie zaliczany do Korony Gór Polski. Tytuł ten należy się górze Borowa, jednakże rzeczywistość swoją drogą, tradycja swoją. :) Wędrowaliśmy początkowo żółtym szlakiem,
który wychodził bezpośrednio z miasta, mniej więcej w połowie zmieniając na niebieski, ponieważ robiło się coraz bardziej stromo, dodatkowo 30 st C nie ułatwiało wędrówki.
Na wspomnienie leje mi się pot po plecach. :) Dotarcie na miejsce zajęło nam ok 2 godz.
Na samej górze można spokojnie wyciagnąć się na trawie, schować w altance, a nawet napalić ognisko. Niestety guzik widać, ponieważ szczyt porasta las, a wieża widokowa okazało się,
że jest czynna tylko w weekendy. ;) Na szczęście w trakcie marszu udało się zobaczyć co nieco. :)

no to w drogę! - żółtym szlakiem z dzielnicy Biały Kamień


przypuszczam, że w oddali widać najwyższy szczyt Karkonoszy - Śnieżkę :)

już na miejscu - krzyż milenijny oraz pamiątkowe selfi ;)
Wraz z końcem wspinaczki, nasza wyprawa po Wałbrzychu dobiegła końca. :) Zastanawiam się intensywnie, gdzie zabrać Was następnym razem. :) Generalnie bardzo bym chciała, by cykl
"Komu w drogę..." był w miarę regularny, np. by posty pojawiały się w określony dzień tygodnia. Nie wiem jednak, co wyniknie z tego w praktyce. Czas zweryfikuje. :)

Pozdrawiam serdecznie,

Karolina

poniedziałek, 3 września 2018

Zdjęcia kuchmistrza, perły Stokrotki i książe na (nie swoich) włościach - Wałbrzych cz II

Witajcie Moi Drodzy,

wyobraźcie sobie przepięknie położony zamek, wśród morza zieleni, na szczycie skalnego cyplu, którego wysokość liczona od podstawy w głębi ziemi mogłaby zawstydzić sam Mount Everest. Zamek, na który w szczytownym momencie panowania rodu Hochbergów mieszkało trzystu służących i dwustu ogrodników, na którym do dyspozycji właścicieli było ponad czterysta pomieszczeń. Zamek, który podczas II wojny światowej został zdewastowany, ponieważ miał pełnić funkcję naziemnej kwatery Adolfa Hitlera. Dorzućmy do tego tajemnicze podziemia, legendarny, prawie 7 m naszyjnik z pereł, który miał przynieść jego właścicielce - księżnej Daisy - liczne nieszczęścia oraz zdjęcia nadwornego kucharza Hochbergów - zapalonego fotorafa-amatora, które zostały odnalezione przez jego wnuczkę w Kanadzie. Burzliwa historia, pobudzajace wyobraźnię legendy w iście bajkowym otoczeniu - witajcie na zamku Książ! :)


Przed przyjazdem ostrzegano nas, że zamkowe wnętrza mogą rozczarować. Rzeczywiście,
w trakcie wojennej zawieruchy, Książ został zniszczony i splądrowany. Gdzieniegdzie na ścianach pozostał goły tynk, który został zasłonięty w trakcie prac remontowych specjalnie zaprojektowanymi tkaninami. Dzieła sztuki również bardzo powoli wracają na swoje dawne miejsce. Mimo wszystko warto zajrzeć do środka, koniecznie z przewodnikiem! Magię tego typu miejsc budują przede wszystkim opowieści. Wszystko wtedy wkoło ożywa i nabiera kolorów. :) Dodatkowo tylko grupą mogliśmy zobaczyć fragment udostępnionych podziemi (wartownię
i niedokończoną klatkę schodową) oraz piwnicę, która mieści się (uwaga!) na pierwszym piętrze. :) Po zakończonym zwiedzaniu postanowiliśmy się przejść jeszcze raz, na własną rękę - jednogłośnie stwierdziliśmy, że nie warto. Różnica między biletem z przewodnikiem
i bez przewodnika to tylko 4 zł - wybór zostawiam Czytelnikom. :)

Choć rezprezentacyjnych sal jest niewiele, robią ogromne wrażenie swoim bogatym wystrojem. Największe - Sala Maksymiliana, która w przeszłości pełniła funkcję salonu dla familii Hochbergów. :) Część pomieszczeń zaadaptowana zostana na drobne galerie ze sztuką współczesną, sklepiki z pamiątkami i antykami oraz zamkową kawiarenkę. :)
No dobrze, a co z pozostałymi, skoro jest ich ponoć ponad 400? Słynne V piętro, na którym mieszkała służba, jest dostępne wyłącznie w ramach nocnego zwiedzania. To jeden z powodów, dla którego chcemy jeszcze wrócić na Książ - podobno jest ekscytująco i bardzo strasznie! :)
Jak uda się plan zrealizować, (a przede wszystkim przeżyć) to na pewno o tym napiszę. :)

Salon Zielony; na pozostałych Sala Maksymiliana

Na początku wspomniałam o odnalezionych fotografiach. To bardzo ciekawa historia!
Louis Hardouin był nie tylko kucharzem, ale również pasjonatem fotografii. Jego spuścizna to półtora tysiąca zdjęć, które zostały odnalezione przez jego wnuczkę w Kanadzie. Część została udostępniona w formie wystawy "Książ od kuchni". Tytuł wystawy doskonale odzwierciedla to,
co można na niej obejrzeć - życie codzienne zarówno państwa jak i służby. Autentyczne, czasem zabawne, o różnych porach roku. :) Wagę znaleziska sądzę, że podkreśli fakt, iż na podstawie zebranej wiedzy 5-go października odbędzie się kolacja degustacyjna ze smakami prosto z dawnej kuchni Hochbergów. :) Jeżeli trafią one do współczesnych podniebień, to doskonały pomysł na rozwój lokalnej gastronomii i promocję całego obiektu. :)

Prawie 7 m perłowy naszyjnik do dzisiaj pobudza wyobraźnię poszukiwaczy skarbów. Według legendy, biżuteria została przeklęta przez młodego poławiacza tuż przed jego śmiercią
w odmętach Morza Czerwonego. Faktyczne pochodzenie klejnotów najprawdopodobniej było bardzo prozaiczne, jednakże w każdej tego typu opowieści tkwi ziarno prawdy. Życie księżnej Daisy von Pless - najjaśniejszej gwiazdy wśród kobiet swojej epoki - rzeczywiście naznaczone było wieloma cierpieniami. Śmierć dziecka, rozwód, postępujące stwardnienie rozsiane i ostatecznie śmierć w odosobnieniu. Istnieją mocne przypuszczenia, co do tego, gdzie mogą znajdować się jej słynne perły. Niestety szczątków samej księżnej najprawdopodobniej nigdy nie uda się odnaleźć. Jej grób był przenoszony, a w wyniku zmian urbinistycznych Wałbrzycha, najpewniej spoczywa pod główną trasą wylotową z miasta...

księżna von Pless w sznurze pereł  - prawdopodobnie jej najbardziej rozpoznawalny wizerunek
Mimo tragizmu historii, tlą się resztki nadziei, iż to jeszcze nie koniec. Częstym gościem na zamku jest ostatni żyjący wnuk księżnej, książe Bolko VI, na stałe mieszkający w Monachium.
Być może posiada informacje, które rzuciłyby nowe światło na poszukiwania mogiły Stokrotki. Tego jednak nikt nie wie.

W dniu, w którym zwiedzaliśmy Książ, Bolko VI przebywał od kilku dni z wizytą. Przewodnik wspomniał, że przy odrobinie szczęścia można się na niego natknąć. Niestety nam się to nie udało. :) Ciekawostką jest to, iż mimo tytułu i każdorazowego podejmowania z honorami, książe nie ma żadnych praw do zamku. Właścicielem Książa jest Miasto Wałbrzych.
Sam Bolko VI zaś ma wyłącznie córkę, dlatego też w przysłości tytuł odziedziczy jego kuzyn.

Czy ktoś dotrwał aż do tego miejsca? Jeżeli tak, to bardzo dziękuję! Na zakończenie parę ujęć
z zamkowych tarasów. :)



Pomimo szybkigo rozrostu treści, mój post nie wyczerpał całości tematu. :) Książ to nie tylko zamek - zachęcam do odkrywania innych ciekawych zakamarków tego miejsca na własną rękę! :) My jeszcze mamy sporo do nadrobienia - kilka godzin z przerwą na obiad to zdecydowanie
za krótko. Czy uda się zorganizować względnie szybki powrót? Czas pokaże. :)

Pozdrawiam serdecznie,

Karolina

środa, 15 sierpnia 2018

Świat, którego już nie ma - Wałbrzych cz I

Witajcie Moi Drodzy,

Być może zauważyliście pojawienie się nowej zakładki. :) Ci, którzy są ze mną już dłużej wiedzą, że moim drugim konikiem, poza rękodziełem, są podróże. Choć byłam parę razy poza granicami Polski, największą miłością pałam właśnie do niej. Za piękne krajobrazy, fascynujące historie. W myśl przysłowia "cudze chwalicie, swego nie znacie", chcę zacząć więcej pisać o tym, co jest blisko nas. :)

Każdy, kto pytał mnie o cel tegorocznego urlopu, dziwił się jak odpowiadałam "Wałbrzych".
A co tam jest? Dlaczego akurat to miasto? Nasze plany wyjazdowe biegły dwutorowo, do punktów oddalonych od siebie o prawie 500 km. Międzyzdroje ostatecznie przegrały w tym starciu. Czynników było sporo, a jednym z ważniejszych- zwykła ludzka ciekawość. Dolny Śląsk był dla nas obszarem nieodkrytym, znanym przede wszystkim z legend i tajemnic II wojny światowej. Jako, że wszelkie tego typu ciekawostki chłonę jak gąbka, przebierałam nóżkami na samą myśl o zbliżającej się przygodzie. Oczywiście Wałbrzych ma również ludzką twarz - o tym nie zapominam. :) Kolejna sprawa - odklejonym od biurek "płaskoziemcom" (Mazowsze pozdrawia!) zachciało się długich spacerów, a tego w górach co niemiara. :)

Postanowiłam podzielić posta na parę części, ponieważ mnie samą przestraszyło tempo,
w jakim się rozrastał. :)


Być może nieznanym obliczem Wałbrzycha jest to, że obecna dzielnica Stary Zdrój, trzy wieki temu funkcjonowała jako osobna miejscowość oraz znane i cenione uzdrowisko. Wspomnieniem dawnego charakteru tego miejsca jest kształt dworca kolejowego Wałbrzych Miasto, który przypomina do złudzenia dom zdrojowy. Sielankę zakłóciło wejście przemysłu ciężkiego, które odcisnęło głębokie piętno na wizerunku miasta. Obecnie otwiera się ono na turystów, stopniowo, jednakże skutecznie się upiększając. :) 

Swoją opowieść o mieście i ludziach chciałabym zacząć od górniczego dziedzictwa - zajrzyjmy do niesamowitego, obowiązkowego punktu, jakim jest Centrum Nauki i Sztuki Stara Koplania. :)

Centrum z zewnątrz; Caffe Sztygarówka

Ze względu na najwyższy stopień zagrożenia metanowego oraz nierentowność, kopalnia węgla kamiennego Julia zostaje zamknięta. Choć od tamtego dnia minęły ponad dwie dekady, nadal możemy podążać za górnikami niemalże identyczną drogą, jaką szli do pracy - poczynając od wypalonego papierosa po zejście pod ziemię. Przewodnik, były pracownik kopalni, to ogromna wartość. Niesamowicie słucha się człowieka, który na własnej skórze przeżył nie tylko trud, niewygody z jakimi wiąże się ta praca, lecz również chwile radości. Jeżeli chcecie dowiedzieć się dlaczego mundur galowy ma 29 guzików, czym jest marka górnicza i dlaczego zamiast szafek, pracownicy mieli haki - przyjedźcie koniecznie! O wyniesionych z tej lekcji historii ciekawostkach mogłabym pisać długo, lecz nie o to chodzi. :)

zdjęcie przedstawia, jak wyglądała przebieralnia górników; lampy nahemłne oraz niżej tlenowy aparat ucieczkowy - podstawowowe wyposażenie górnika; mundury galowe


Zwiedzanie odbywa się na trzech poziomach - naziemne urządzenia, odcinek sztolni oraz wieża widokowa z przepiękną panoramą Gór Wałbrzyskich. :) Zdjęcia były zrobione niedługo po dość gwałtownej burzy, przez co niebo jest trochę gniewne, a Chełmiec zaczęła spowijać mgła. :)
W sztolni przewodnik na chwilę odłączył zasilanie, przez co mogliśmy się przekonać, jak ważnym urządzeniem jest latarka. Nie widzi się nawet własnej dłoni tuż przed nosem! Poza tym, przyjemnie niska temperatura, biorąc pod uwagę warunki panujące na powierzchni, kapiąca na twarz woda i efektowny ślizg w moim wykonaniu. :) Na szczęście obyło się bez ofiar! ;)

urządzenia naziemne szybu Julia
Góry Wałbrzyskie, na dole szczyt Chełmiec

Po wycieczce można zjeść tosta, napić się kawy lub czegoś mocniejszego w Caffe Sztygarówka oraz poczytać ciekawą książkę (jest ich tu pod dostatkiem). :)

Stara Kopalnia, zgodnie z nazwą jest centrum nauki i sztuki, także ma znacznie szerszą ofertę. Można tutaj przenocować, przyjść na koncert lub uczestniczyć w wybranych warsztatach artystycznych. :) Więcej szczegółów pod adresem https://starakopalnia.pl/ 

My zaś w kolejnej odsłonie "Komu w drogę..." wybierzemy się na zamek Książ. Zapraszam! :)

Pozdrawiam serdecznie,

Karolina

poniedziałek, 23 lipca 2018

Box chrzcielny z podrasowanymi tekturkami :)

Witajcie Moi Drodzy,

przywykłam do fotografowania na ciemnym stole, jednkże doszłam do wniosku, że na jasnym tle widać więcej. :) Do dopracowania pozostaje jeszcze blenda, wtedy będzie prawie jak pro. :)

Po raz pierwszy pokusiłam się o kolor na tekturkach. Niebieski kolor z serii Małe Jest Piękne (Galeria Papieru), który wylądował między innymi na wieczku, wpada bardziej w zieleń, przez co surowe dodatki prezentowały się zbyt blado.

Zabawę w Matejkę miałam zakończyć na niebieskich majtasach ale to jeszcze nie było to.

Ostatecznie misie tu i ówdzie lekko się zaróżowiły. :) Mocniejszy akcent wprowadziłam także na środek, kolorując w całości dziecięce krzesełko. W projekcie wykorzystałam dodatkowo pozostałości po papierach Emma&Billy (Laserowe Love), które zdecydowanie wyglądają bardziej niebiesko. :)

Pozdrawiam serdecznie,

Karolina

czwartek, 12 lipca 2018

"Już mi niosą suknię z welonem..."

Witajcie Moi Drodzy,

miałam przyjemność wykonać box ślubny, który będzie prezentem od siostry dla siostry. :) Koleżanka miała znaczny wkład w wygląd pudełeczka, ponieważ część dekoracji wybrała samodzielnie. Również papier (Just Love Me od LemonCraft) został użyty po wcześniejszej konsultacji. :)

 Focus na detale... :)

Sercem boxa jest filigranowa altanka, na ściankach zaś, poza życzeniami, znalazły się trzy kieszonki na finansowe wsparcie różnych sfer życia małżeńskiego. :)

Box jutro z rana trafi do koleżanki. Nie mogę się doczekać, ponieważ do samego końca udało mi się utrzymać jego ostateczny kształt w tajemnicy (co wymagało niemałego samozaparcia). :) :)
Nowożeńcom życzę zaś wiele miłości i samych pogodnych dni. :)
 

Pozdrawiam serdecznie,

Karolina